O wielkim pechu mogą mówić Sebastian Klinga i Ville Larinto. Narty zawodników zaginęły na lotnisku, przez co Finowie nie mogli wziąć udziału w dzisiejszym treningu i kwalifikacjach.
Początkowo liczono, że narty dwóch fińskich skoczków dotrą przed kwalifikacjami - Jani Klinga poprosił nawet organizatorów o możliwość późniejszego startu (niż wynikający z numeru startowego) swoich zawodników. Niestety narty nie znalazły się.
- Czuję jakby cały czas czegoś brakowało, teraz zgubiły się narty - powiedział szkoleniowiec Finów. - Mam nadzieję, że narty chłopców znajdą się zanim zakończy się rywalizacja w Bad Mitterndorf, bo w przeciwnym wypadku byłby to dla Ville i Sebastiana niemalże turystyczny wyjazd...
Na szczęście Finów w niedzielę odbędą się osobne kwalifikacje do niedzielnego konkursu - jeżeli więc narty odnajdą się, będą mieli szansę na walkę o pucharowe punkty w drugim konkursie na Kulm.
Jedynym podopiecznym Klingi, który startował na Kulm, był Jarkko Määttä. Fin ustanowił swój osobisty rekord, uzyskując 180 metrów. W kwalifikacjach skoczył krócej, bo na odległość 167,5 metra, dzięki czemu zajął 26. miejsce i zakwalifikował się do jutrzejszego konkursu.
- Lot był fajny, ale chcę poprawić ten rezultat - zapowiedział Fin.
Zdaniem szkoleniowca Määttä powinien powalczyć w ten weekend o poprawienie swojego rekordu do 200 metrów.