Anders Bardal może mówić o dużym pechu. Kontuzja nadgarstka, jakiej nabawił się w wyniku upadku na skoczni w Wiśle, jest poważniejsza niż początkowo sądzono.
- Myślałem, że to będzie proste złamanie, ale okazuje się być bardziej skomplikowane - przyznał Bardal.
Norweg po rozczarowującym dla niego Turnieju Czterech Skoczni wrócił do kraju, aby odbudować swoją dyspozycję, co - jak pokazywały dzisiejsze skoki - udało mu się. Teraz pozostaje nieco ponad miesiąc do mistrzostw świata w Falun, gdzie Bardal powinien bronić złotego medalu. Uraz zawodnika będzie dokładnie zbadany i przeanalizowany po powrocie do kraju:
- Nie miałem czasu, żeby myśleć o mistrzostwach. Teraz wrócę do domu tak szybko, jak to możliwe, aby w Trondheim moją kontuzją zajęli się norwescy ortopedzi - wyjaśniał norweski skoczek.
Lekarze w Polsce ustabilizowali nadgarstek skoczka za pomocą śrub i płytek oraz założyli mu gips, a za kilka dni w szpitalu św. Olafa w Trondheim Bardal przejdzie operację. Złamanie w nadgarstku nie powinno być poważną kontuzją dla skoczka narciarskiego, dlatego Bardal ma nadzieję, że będzie mógł normalnie trenować do mistrzostw.