W roku 2015 przypada piętnasta rocznica powstania naszego portalu. W cyklu artykułów, przypominających wydarzenia z przeszłości, czas na trzeci tydzień roku...
Zanim przejdziemy do wydarzeń ze świata skoków narciarskich, warto zobaczyć, co działo się w dniach 15-21 stycznia w Polsce i poza nią.
Na przełomie wieków obserwowaliśmy sporą rewolucję we wciąż raczkującym Internecie - w 2000 roku serwis Filmweb.pl jako pierwszy w Polsce został udostępniony przez protokół WAP (wtedy tylko tak można było wyświetlać strony internetowe na telefonach komórkowych), a rok później wystartowała Wikipedia (mająca zresztą ogromny wpływ na zawartość tego i trzech następnych akapitów).
W 2001 roku Jutta Kleinschmidt jako pierwsza kobieta wygrała Rajd Dakar w kategorii samochodów (przy okazji - brawa dla Rafała Sonika i Krzysztofa Hołowczyca za świetny występ w tegorocznej imprezie!), a dwa lata później w swoją ostatnią - tragiczną - misję wyruszył wahadłowiec Columbia. W roku 2007 nad Europą szalał huragan Cyryl, natomiast w styczniu 2008 otwarto przebudowaną kolej linową na Kasprowy Wierch. Nie można zapominać również o wydarzeniach kulturalnych - w 2011 roku Wisława Szymborska została odznaczona Orderem Orła Białego.
Styczeń to także czas zaprzysiężeń kolejnych prezydentów USA - w 2001 roku tę prestiżową funkcję objął George W. Bush, a osiem lat później - Barrack Obama.
Nie brakowało też niestety smutnych wydarzeń - w omawianym okresie świat stracił m.in. Czesława Niemena (2004), Jana Twardowskiego (2006) i Irenę Jarocką (2012).
Czas jednak wrócić do skoków narciarskich - bo i tu sporo się działo. Co ważne, mieliśmy sporo bardzo pozytywnych, historycznych dla Polski wydarzeń...
W
2001 roku skoczkowie narciarscy (w lekko uszczuplonym składzie - bez m.in. Martina Schmitta i Svena Hannawalda) po raz pierwszy udali się do Park City, aby przetestować olimpijskie obiekty. Zawody drużynowe wygrali wtedy Japończycy (co za skład - Kasai, Funaki, Harada, Yoshioka) przed Finami (Ahonen, Jussi Hautamäki, Jussilainen, Soininen) i Austrią (Höllwarth, Loitzl, Horngacher, Widhölzl). Indywidualnie najlepszy był Adam Małysz, który tego dnia po raz pierwszy założył żółty plastron lidera Pucharu Świata.
Tymczasem w Europie trenował Martin Schmitt. Jednego z treningów Niemiec pewnie nie wspomina najlepiej - w wyniku upadku złamał palec, co jednak nie przeszkadzało mu w oddawaniu skoków.
Rok później (
2002) trenerzy naszej reprezentacji - Apoloniusz Tajner i Piotr Fijas - ogłosili skład na igrzyska w Salt Lake City. Naszych barw mieli bronić skoczkowie, których nazwiska do dziś u niektórych wywołują gęsią skórkę (choć z różnych powodów): Adam Małysz, Robert Mateja, Wojciech Skupień, Tomasz Pochwała, Łukasz Kruczek i Tomisław Tajner. Również inne drużyny przymierzały się do nominacji - dość zaskakująco wyglądało wtedy powołanie do szwajcarskiej ekipy Simona Ammanna, który kilka dni wcześniej zaliczył groźny upadek w Willingen.
Do igrzysk było jeszcze sporo czasu, a na drodze do najważniejszej imprezy sezonu były m.in. zawody Pucharu Świata w Zakopanem. Prestiżowy cykl powrócił pod Tatry po przerwie spowodowanej brakiem homologacji, a polscy kibice niezwykle tłumnie (mówiło się nawet o 90 tysiącach) pojawili się pod Wielką Krokwią. Pierwszy konkurs wygrał Matti Hautamäki - Adam Małysz był dopiero siódmy, jednak fani nadal w niego wierzyli ("Niedziela dla Adama"). I rzeczywiście - drugiego dnia zawodów na najwyższym stopniu podium stanął Polak, który Svena Hannawalda pokonał zaledwie o 0,6 punktu.
Tymczasem niemiecka telewizja RTL, która w tamtych czasach miała ogromny wpływ na świat skoków narciarskich, dążyła do wprowadzenia systemu KO we wszystkich konkursach Pucharu Świata - jak widzimy, aż takich wpływów jednak nie mieli...
Zakopiańskie zawody w
2003 roku stały pod znakiem Svena Hannawalda - Niemiec dwukrotnie wyprzedził Floriana Liegla i Adama Małysza. A skoro już jesteśmy przy Lieglu - sympatyczny Austriak słynął ze swojego kombinezonu, rozciągniętego do granic możliwości. To nie spodobało się Mice Kojonkoskiemu, ówczesnemu trenerowi Norwegów, który dość głośno protestował - nie tyle przeciwko zgodnym z regulaminem kombinezonom, co przeciwko austriackiej firmie, która nie chciała takiego sprzętu udostępniać jego ekipie.
Rok
2004 również zaczynamy od PŚ w Zakopanem - wtedy Adam Małysz dwukrotnie stawał na drugim stopniu podium, przegrywając najpierw z Michaelem Uhrmannem, a następnie z Martinem Höllwarthem. Zawody nie były za to udane dla Hannawalda - Niemiec, który rok wcześniej rządził na Wielkiej Krokwi, tym razem po słabym występie w sobotę po cichu wrócił do swojego kraju.
Jeden z zakopiańskich konkursów dobrze zapamiętał z pewnością Wolfgang Loitzl, podobnie wielu kibiców... Austriak popełnił błąd przy odbiciu od belki startowej, upadł i zjechał po rozbiegu, kosząc wszystkie choinki :)
W tym samym roku Janne Ahonen udzielił nam krótkiego wywiadu, w którym stwierdził, że wcale nie jest smutny. Z kolei kilka dni później dowiedzieliśmy się o planowanym powrocie kanadyjskich skoczków do Pucharu Świata - nadziejami reprezentacji spod znaku klonowego liścia mieli być Dominik Bafia, Greg Baxter, Andy Osadetz i Stefan Read.
15 stycznia
2005 roku Adam Małysz zajął trzecie miejsce w zawodach PŚ na Kulm - Polak cieszył się ze stabilizacji formy. Dzień później było jeszcze lepiej - wiślanin stanął na najwyższym stopniu podium, odpierając ataki Austriaków, Finów i coraz lepiej spisujących się Norwegów.
W grupie faworytów brakowało Niemców - media ogłosiły nawet tamtejszą kadrę A jako najgorszą w dziejach. Rozczarowywali Georg Späth, Martin Schmitt i załamany nerwowo Sven Hannawald, kontuzji nabawili się Alexander Herr i Kai Bracht, a niemieckich barw godnie bronił jedynie Michael Uhrmann.
Były trener naszych zachodnich sąsiadów, Wolfgang Steiert, tymczasem z dobrymi skutkami pracował w Rosji - zaowocowało to poprawą formy Dimitrija Wasiliewa, a także Ildara Fatkullina, Dmitrija Ipatowa i Dienisa Korniłowa. Rosjanie zaczęli nawet myśleć o organizacji zawodów Pucharu Świata u siebie...
Rok
2006 nie przyniósł szczególnych zmian w świecie skoków - Rosjanie nadal byli zadowoleni ze współpracy ze Steiertem i chcieli ją kontynuować. W Pucharze Kontynentalnym kobiet - podobnie jak rok wcześniej - wygrywała Anette Sagen, a Norwegowie znowu dominowali na Kulm (tym razem zdobyli mistrzostwo świata w drużynie).
Gorzej spisywali się za to Polacy - trenerzy Heinz Kuttin i Łukasz Kruczek byli szczególnie rozczarowani występami Kamila Stocha i Roberta Matei, błędy popełniał też Adam Małysz. W tej sytuacji najlepszy w zespole Stefan Hula nie pomógł nawet w awansie do drugiej serii mistrzowskiego konkursu drużynowego na Kulm. Efektem była rezygnacja z zawodów PŚ w Japonii - nasza reprezentacja udała się do Ruhpolding, aby tak spokojnie trenować. Miało być lepiej, bo do pracy z kadrą powrócił doktor Jerzy Żołądź - jeden z twórców sukcesów Adama Małysza.
Rok
2007 przyniósł ciekawe wieści z pogranicza świata mediów i skoków - z jednej strony Telewizja Polska zamierzała transmitować zawody w Zakopanem za pomocą internetowej platformy iTVP, z drugiej - radiowa Jedynka organizowała otwarte studio w kawiarni przy Krupówkach. W ten trend usiłowaliśmy się włączyć i my, jednak wiatr i zmiana programu treningów uniemożliwiły przeprowadzenie czata z Simonem Ammannem.
Innowacji w swoich nartach doszukiwał się także Adam Małysz - podczas jednej z konferencji prasowych stwierdził, że Red Bull zamontował w jego sprzęcie specjalne skrzydełka, które mocno machają po wyjściu z progu...
Wspomniany na wstępie huragan Cyryl przeszkadzał skoczkom - zarówno w dotarciu do Zakopanego (fińscy skoczkowie utknęli w Monachium), jak i już na miejscu - po odwołaniu treningów doszło do przeprowadzenia konkursu, w którym triumfował... Rok Urbanc.
W tych samych zawodach upadł Jan Mazoch - przez kilka następnych dni kibice drżeli ze strachu o zdrowie i życie Czecha. Ten po uderzeniu w zeskok stracił przytomność, a przez kilka dni był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Po powrocie do zdrowia Mazoch wrócił na skocznię, jednak szybko zakończył karierę...
Połowa stycznia
2008 roku przyniosła dobrą wiadomość - skocznia w Szczyrku-Skalitem była już niemal gotowa, a delegaci FIS potwierdzili, że to właśnie tam kilka tygodni później rozpoczną się mistrzostwa świata juniorów.
Gorsze wieści docierały zza południowej granicy - w Harrachowie przeszkadzał wiatr. Świetne skoki treningowe oddawali Thomas Morgenstern czy Simon Ammann, a jedyny przeprowadzony konkurs (i to jedoseryjny) wygrał Janne Ahonen. Tego samego dnia miały się odbyć jeszcze jedne zawody, ale odwołano je z powodu wiatru. Warto wspomnieć, że po 36. miejscu w porannym konkursie Adam Małysz zrezygnował ze startu w popołudniowym - tym odwołanym...
Zawodów w Harrachowie - mimo zwycięstwa Ahonena - nie wspominają też zbyt dobrze Finowie. Trenerzy ekipy Suomi, Tommi Nikunen i Janne Väätäinen, stracili swoje komputery i portfele - w czasie kwalifikacji do pokoju hotelowego dostali się bowiem nieproszeni goście.
W
2009 roku w Zakopanem rządzili Austriacy - najpierw Wolfgang Loitzl wyprzedził Gregora Schlierenzauera, później panowie zamienili się miejscami. Adam Małysz plasował się na ósmym i dwunastym miejscu. Polak przymierzał się już do wznowienia współpracy z Hannu Lepistö - jak sam stwierdził, "potrzebował bicza". Tym biczem najwyraźniej miał się stać łagodny jak baranek Fin...
Podczas gdy w
2010 roku w Sapporo triumfowali Thomas Morgenstern i Simon Ammann, polscy kibice szykowali się do zakopiańskich koncertów zespołu The Kroisos, w którym grają i śpiewają m.in. Ville Kantee czy Jussi Hautamäki.
Rok później (
2011) w Japonii swoje pierwsze - i, jak się później okazało, nie ostatnie - zwycięstwo w karierze odniósł Severin Freund. Cieszyliśmy się z sukcesu sympatycznego Niemca, jednak w Polsce prawdziwą radość wywołała informacja, że Wisła otrzymała organizację Pucharu Świata w kolejnym sezonie (ostatecznie przesunięto to jeszcze o jeden rok).
To nie był koniec dobrych wiadomości - kilka dni później polskich kibiców w euforię wprowadził Adam Małysz. Jak to zrobił? Jak zawsze - oddając dalekie skoki i zwyciężając na Wielkiej Krokwi. Wkrótce miało się okazać, że to ostatni pucharowy triumf legendy...
15 stycznia
2012 roku to dzień triumfu Andersa Bardala na Kulm. Jednym z bohaterów tych zawodów był Gregor Schlierenzauer, który zmagał się z... awarią zamka w kombinezonie. Austriak i kilka innych osób walczyło o doprowadzenie kombinezonu do porządku, używając agrafek i taśmy klejącej. Udało się - Schlierenzauer oddał swój skok i był blisko zwycięstwa... tyle że został (słusznie) zdyskwalifikowany za nieprzepisowy sprzęt.
W tym samym roku - dokładnie 15 stycznia - po raz pierwszy Rajd Dakar ukończył Adam Małysz. Kilka dni później - nie pierwszy i nie ostatni raz - na Wielkiej Krokwi triumfował Kamil Stoch. W tych samych zawodach bardzo dobrze spisał się Aleksander Zniszczoł (dziewiąte i czternaste miejsce), a na sąsiednim obiekcie Sarah Hendrickson dwukrotnie wygrywała konkursy Pucharu Kontynentalnego.
Nie zabrakło też smutnych wiadomości - 20 stycznia zmarł legendarny czechosłowacki skoczek Jiri Raska - złoty medalista olimpijski z Grenoble, triumfator Turnieju Czterech Skoczni w 1971 roku, a także dwukrotny rekordzista świata w długości lotu. Prywatnie - dziadek Jiriego i Jana Mazochów.
Połowa stycznia
2013 roku to szczytowa forma innego Czecha - Jana Matury. Doświadczony reprezentant naszych południowych sąsiadów dwukrotnie triumfował w Sapporo. Zwłaszcza drugi konkurs jest wart przypomnienia - nie brakowało bowiem silnego wiatru, obfitych opadów śniegu i częstych przerw w rywalizacji.
Swego rodzaju wisienką na torcie był upadek Daiki Ito. Reprezentant gospodarzy spadł z belki startowej, a po rozbiegu zjechał w pozycji leżącej, wyhamowując dopiero około półtora metra przed progiem. Nie, Japończyk nie powtarzał skoku - został zdyskwalifikowany za... start na czerwonym świetle. To wydarzenie skłoniło organizatorów PŚ w Vikersund do zamontowania przy belce uchwytów bezpieczeństwa, nazwanych "uchwytami Ito".
I przechodzimy wreszcie do roku
2014. Podczas gdy w Wiśle Klemens Murańka wygrywał kwalifikacje, a w konkursie swoje pierwsze pucharowe zwycięstwo odniósł Andreas Wellinger, Thomas Morgenstern powoli wracał do zdrowia po upadku na Kulm - 16 stycznia opuścił szpital. Wracając do zawodów na obiekcie im. Adama Małysza - to cud, że konkurs się odbył. Organizatorzy do ostatniej chwili walczyli o jak najlepsze przygotowanie skoczni - a łatwo nie było, bowiem pogoda wybitnie im nie sprzyjała.
Kilka dni później - 19 stycznia - na Wielkiej Krokwi odbył się absurdalny konkurs indywidualny. Silny, zmienny wiatr i deszcz nie ułatwiały rywalizacji. Opady zniszczyły rozbieg, co pod koniec pierwszej (i jedynej) serii mocno wpływało na prędkości uzyskiwane przez zawodników na progu. Tym faktem nie był zachwycony zwłaszcza Alexander Pointner - ówczesny trener Austriaków żywo dyskutował z Walterem Hoferem, a wkrótce do tej dwójki dołączyli także Łukasz Kruczek, Alexander Stoeckl, Werner Schuster i Heinz Kuttin.
Ta dyskusja przyniosła efekt w postaci ponownych prób Thomasa Dietharta i Andreasa Wellingera, którzy ucierpieli najbardziej. Lekka poprawa warunków pozwoliła późniejszemu zwycięzcy, Andersowi Bardalowi, polecieć na odległość 131,5 metra. Gdy jednak Austriak i Niemiec powtarzali skoki, warunki znowu się pogorszyły - a zawodnicy nie mogli nic z tym zrobić.
Organizatorzy w pewnym momencie zapowiedzieli rozpoczęcie drugiej serii, jednak ostatecznie finałową rundę odwołano. W planach były jednak inne atrakcje - podczas dekoracji mocno przechyliło się podium, a Anders Bardal, Peter Prevc i Richard Freitag omal z niego nie spadli...
Kolejne dni przyniosły pierwsze składy na igrzyska w Soczi. Po zakopiańskich konkursach Łukasz Kruczek ogłosił, że do Rosji pojadą Kamil Stoch, Jan Ziobro, Piotr Żyła, Maciej Kot i Dawid Kubacki. Nominacji nie uzyskał Klemens Murańka, który - delikatnie mówiąc - nie był tą decyzją zachwycony.
W ekipie na Soczi nie znalazła się też Anette Sagen - mimo że Norweżka była jedną z osób najbardziej aktywnie walczących o start kobiet na igrzyskach. Tymczasem Thomas Morgenstern wracał do zdrowia po groźnym upadku w Bad Mitterndorf - na tyle szybko, że zaczęło się mówić o możliwości startu w Rosji... Ale o tym za tydzień!