Toni Innauer kiedyś był świetnym zawodnikiem (znajduje się w gronie tych, którzy wygrali trzy konkursy Turnieju Czterech Skoczni, ale nie wygrali całego TCS; zdobył także złoty medal na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Lake Placid). Jako pierwszy skoczek w historii dostał za styl notę marzeń - pięć "20"! Po zakończonej w wieku 22 lat karierze zawodniczej przez wiele lat był trenerem austriackiej kadry, a teraz piastuje stanowisko dyrektora sportowego ÖSV. O tym, dlaczego Martin Hoellwarth i spółka nie spisują się w tym sezonie tak, jak od nich wcześniej oczekiwano, z Innauerem rozmawiał portal Sportsplanet.at.
Sportsplanet.at: Dlaczego w 1996 roku zakończyło się pasmo znaczących sukcesów kadry Austrii?
Toni Innauer: Moim zdaniem dla całego systemu pojedyncze sukcesy nie są tak ważne, jak te przez cały sezon. Zwracamy uwagę też na skoki drużynowe i miejsce w Pucharze Narodów. Jednak brakuje nam prawdziwego skoczka, jak np. Janne Ahonen, na którego można postawić zarówno podczas zawodów na małej skoczni w Villach, jak i na mamuciej w Obersdorfie.
Sportsplanet.at: Kto z austriackiej drużyny mógłby pełnić taką rolę?
Toni Innauer: Między innymi Thomas Morgenstern, jeżeli będzie u siebie. Obawia się skoków za granicą. Kiedyś podobny przypadek mieliśmy z Andreasem Widhoelzlem.
Sportsplanet.at: Koch, Felder, Kojonkoski, teraz Lepistoe - żaden trener austriackich skoczków nie pełnił tej funkcji dłużej niż dwa lata.
Toni Innauer: Zatrudnilibyśmy trenera na dłużej, na czym im samym też zależy. Mika przeniósł się do Finlandii, a nieszczęśliwemu wypadkowi uległ Alois Lipburger, który mógłby pełnić swoją funkcję nawet cztery czy pięć lat, niestety nie mógł już dłużej wykonywać swoich zadań.
Sportsplanet.at: Czy ciężko jest rozwijać się trenerowi, mając u boku taką osobę jak Toni Innauer?
Toni Innauer: Rola trenera w Austrii musi być jasno określona po to, by również szef trenerów Toni Giger mógł z nim współpracować. Trener kadry jest jej ważniejszą częścią, ale nie może o niej samodzielnie decydować.
Sportsplanet.at: Czy czasem wątpliwościom poddawana jest również pańska osoba?
Toni Innauer: W 2002 roku byłem często krytykowany. Jako trener kadry podałem się do dymisji. Brakowało mi wówczas podziału na dwie funkcje: trenera oraz stanowiska, które było wtedy nieco w tle - dyrektora sportowego. Byłem osądzany na podstawie wyników. W tworzeniu nowej struktury wszędzie czynione są postępy, jak np. w Pucharze Kontynentalnym, czy na Mistrzostwach Świata Juniorów.
Sportsplanet.at: Czy mógłby pan ofiarować jeszcze coś nowego skokom w Austrii?
Toni Innauer: Uważam, że to normalne, że za niepowodzenie trzeba ponieść pewne konsekwencje. Wiem, że mój czas nadszedłby w 2006 roku - na Mistrzostwach Świata w lotach narciarskich i na Igrzyskach Olimpijskich. W mojej drużynie chciałbym osiągnąć pewną strukturę przyzwoitości, która istniałaby przez wiele lat.
Sportsplanet.at: Mówi pan często o narodowej dumie, co pan przez to rozumie?
Toni Innauer: Rozumiem przez to oczekiwania wobec narciarskich osiągnięć. Tego, co mógłby osiągnąć narciarz w ekstremalnych warunkach, inne dyscypliny sportu mogłyby nigdy nie osiągnąć. W Polsce, Słowenii czy nawet Niemczech ludzie byliby szczęśliwi z tego, co my osiągnęliśmy. W Austrii myśli się wciąż o kryzysie.
Sportsplanet.at: Czego pan oczekuje po końcówce tego sezonu?
Toni Innauer: Jesteśmy dobrzy, ale nie najlepsi. Wiedziałem, że w tym roku sezon będzie ciężki, ale przed zakończeniem tegorocznego Pucharu Świata nie mówmy o tym jeszcze, że był on zły.
Sportsplanet.at: Mówi się, że nowym trenerem może być Alex Pointner. Czy to prawda?
Toni Innauer: Tu nie chodzi o jedną osobę (trenera), ale o atmosferę w całej drużynie. W końcu musi zniknąć zazdrość.