Od kilku tygodni każdy sympatyk skoków narciarskich zadaje sobie właśnie to pytanie. Niezaprzeczalnie stało się to głównym zagadnieniem na forum sportowym. Wszyscy bowiem czekamy z niecierpliwością na finał konkursu, który rozgrywa się w samym sercu PZN-u. Kto zostanie trenerem reprezentacji polskich skoczków? Czy będzie to domniemany Heinz Kuttin, czy Hannu Lepistoe, a może na arenę wkroczy Stefan Horngacher i pogodzi rywali? Odkąd tylko w prasie pojawiły się spekulacje o rzekomej rezygnacji Apoloniusza Tajnera ze stanowiska trenera, media rozpoczęły nagonkę, prześcigając się w wyimaginowanych domysłach, któż to zostanie jego następcą. Trener ustąpił, ale nie ustąpiły owe "domysły" i próby wykreowania nowego "bossa teamu". Finał całej sprawy chyli się już ku nieubłaganemu końcowi i we wtorek poznamy wreszcie nowego "przywódcę" Polaków.
Będąc ciągle pod wpływem trenerskiej gorączki postaram się zachęcić wszystkich do przyjrzenia się uważniej tym trzem panom i zabawienia się w pewnego rodzaju loterię.
Otóż Hannu Lepistoe, jako najstarszy z kandydatów, przedstawia nam swoją osobą swoistą historię skoków i doświadczenie trenerskie. Podczas jego 23-letniej pracy, świat usłyszał o wielu nowych gwiazdach skoków fińskich, włoskich i austriackich. Bowiem był on trenerem Finów(1980-1985 i 1994-1998), Włochów (1985-1992) oraz Austriaków (2002-2004). Jego podopieczni ogólnie zdobyli 56 medali, w tym 35 złotych krążków. Był także świadkiem całego spektrum wydarzeń i wielkich przełomów w świecie skoków, które rozgrywały się na kartach historii. Obserwował zmieniającą się technikę skoku i systemy punktacji.
Z kolei Heinz Kuttin nie ma aż tak ogromnego doświadczenia trenerskiego, był za to wspaniałym zawodnikiem. W ciągu swojej kariery skoczka (1988-1994) zdobył medal Mistrzostw Świata w 1993 roku na skoczni K-90 w Falun, był 2 razy pierwszy (1991 i 1992 w Trondheim), 6 razy drugi, 5 razy trzeci i 62 razy zajmował lokaty w czołowej piętnastce. Z lunatycznego koła skoków wyrwała go dopiero kontuzja kolana, nie zdołało to jednak zniechęcić Kuttina do obrania sobie nowych, jeszcze bardziej ambitnych celów. Bo jak się okazuje, wkrótce został asystentem Hannu Lepistoe w austriackim zespole, a następnie trenerem kadry B naszych rodaków. Zatem i na tym podłożu sukces był tylko kwestią czasu. Dzięki jego nakładowi pracy Mateusz Rutkowski wyłonił się z maminych pieleszy i został Mistrzem Świata Junorów, a drużyna Polaków srebrnymi medalistami.
Inaczej sprawa się ma co do Stefana Horngachera, ten młody trener dopiero co zakończył karierę skoczka. Od 1991-1999 aż 72 razy uplasował się w czołowej piętnastce, zajmował 2 razy pierwsze miejsce (1991-Taupliz, 1999-Zakopane), 6 razy był drugi i 4 razy trzeci. Jego doświadczenie wciąż dojrzewa, aczkolwiek powiew świeżych pomysłów i przemyśleń z życia zawodnika, zapewne napawa wszystkich chęcią skosztowania tego nieznanego owocu.
Mogę jedynie dodać, że te trzy ze wszechmiar znakomite osobowości współczesnych skoków narciarskich, mogą wnieść do naszej kadry wiele, prowadząc zapewne do sporych sukcesów. Jestem pewna, że gdy konkurs zostanie rozstrzygnięty, każdy z nas i tak będzie w duszy kalkulował: dobry, czy zły był to wybór, a gdyby nie ten, gdyby ten drugi.... . Jedno jest pewne: niezalależnie od tego kto zostanie wybrany, jesteśmy właśnie świadkami początku kolejnego rozdziału w dziejach polskich skoków narciarskich. A czy będzie to rozdział równie udany, jak ten, który niedawno zamknęliśmy, przekonamy się już niebawem.
P.S. Na 90% jednak wiadomo, że to Kuttin obejmie naszą kadrę.