W ten weekend pucharowe zmagania ponownie zagoszczą w Niemczech, tym razem w Willingen. Na sobotę, 8 stycznia zaplanowano pierwszy w tym sezonie konkurs drużynowy. Ekipy z całego świata będą walczyć między sobą o zwycięstwo w tych zawodach, wśród nich znajdzie się niepokonany w poprzednim sezonie norweski team.
W ubiegłorocznym konkursie, to właśnie tutaj po raz pierwszy byliśmy świadkami szalonej radości norweskiej drużyny ze wspólnego sukcesu. Ich ekspresyjny i niepowtarzalny sposób okazywania swojego szczęścia na długo pozostał w pamięci kibiców. Pokonali głównych faworytów tych zmagań: Finów i Niemców. Gang Kojonkoskiego nie był wtedy zbyt często wymieniany wśród pretendentów do najwyższego miejsca na podium. Tak jest i teraz, jednak tym razem jest to chyba uzasadnione. Norwegowie jak do tej pory niestety nie błyszczą formą, brak wśród nich zawodnika, który mógłby poprowadzić drużynę do zwycięstwa. Daleko im do osiągnięć z tamtego sezonu, choć na szczęście największa i najważniejsza impreza tegorocznych zmagań - Mistrzostwa Świata w Oberstdorfie wciąż przed nami, a szanse na "odrodzenie" Norwegów są bardzo duże.
I tym razem wśród faworytów znajdują się Finowie z fenomenalnie skaczącym i nadzwyczajnie mocnym Janne Ahonenem, którzy w poprzednich zawodach w Willingen zajęli drugie miejsce. Jednak największymi pretendentami do zwycięstwa są Austriacy mający szerokie zaplecze zawodników do drużyny i możliwość stworzenia nadzwyczaj silnego zespołu z Martinem Hoellwarthem i Thomasem Morgensternem na czele. Victory Gang pomimo to, że nie jest typowany do najwyższego miejsca, to powinien wywalczyć sobie miejsce na podium.
Wiemy już, że po raz pierwszy nie zobaczymy zwycięskiej drużyny Pucharu Narodów w starym składzie. W Willingen zabraknie Bjoerna Einara Romoerena, który obecnie trenuje w Lillehammer, po zakończeniu TCS dołączyli do niego: Lars Bytoel i Mortem Solem. Mika Kojonkoski do Niemiec zabrał: Roara Ljoekelsoeya, Sigurda Pettersena, Tommy Ingebrigtsena, Daniela Forfanga i Henninga Stensruda. Spośród tej piątki trener wybierze po treningach czwórkę zawodników, którzy wystartują w jutrzejszym konkursie.
Czyżby tym razem któryś z zespołów przerwał ciąg zwycięstw "teamu marzeń"? Choć jak wiadomo to jest tylko sport - nic nie jest przesądzone, wydaje się to bardzo prawdopodobne. Jedno jest pewne zapowiada się niezwykle ciekawe widowisko i rywalizacja do samego końca, bo przecież hasła przewodniego "drużyny norweskich muszkieterów": "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" nie da się zapomnieć. Miejmy nadzieję, że jeszcze nie raz będziemy mogli być świadkami ekspresyjnej radości tych zawodników.