Miniony sezon nie był zbyt udany dla Krzysztofa Miętusa. Zakopiańczyk zajął 50. miejsce w Pucharze Świata, punktując w pięciu konkursach. Jak zimę w swoim wykonaniu podsumowuje sympatyczny skoczek?
Krzysiu, jak wrażenia po pierwszych zawodach w Planicy?
Bardzo mi się tutaj podoba i cieszę się, że dostałem szansę przyjazdu do Słowenii.
Atmosfera porównywalna jest z tą w Zakopanem?
Wydaje mi się, że tak. Tutaj zawodnicy podchodzą do skoków już inaczej. Każdy wie, że to koniec sezonu, można być już bardziej wyluzowanym. No i dodatkowo pogoda teraz jest super, a zawsze miło się skacze, gdy jest ciepło i świeci słonko.
Jak oceniłbyś swoje występy podczas tego sezonu?
Nie mogę powiedzieć, że sezon poszedł mi świetnie. Na pewno był lepszy od tego poprzedniego, ale ciągle jeszcze robię za dużo błędów, w wyniku czego nie skaczę na takim poziomie, na jakim bym chciał. Za dużo było zawodów, z których jestem niezadowolony. Ogólnie mogę powiedzieć, że początek był kiepski, ale potem było już coraz lepiej.
No właśnie, często było tak, że świetnie Ci szło w kwalifikacjach, a potem w zawodach nie mieściłeś się w trzydziestce.
Dokładnie. Ale często zdarzało się też, że nie szło mi w kwalifikacjach, a zawody wypadały całkiem nieźle (śmiech). To nie jest tak, że w zawodach jakoś się stresuję i dlatego mi nie wychodzi. Do skoku w kwalifikacjach też muszę się przygotować. Czasami mi nie wyjdzie, albo w zawodach, albo w kwalifikacjach, ale pracuję nad tym, żeby mi zawsze wychodziło.
A co uważasz za swoje dotychczasowe najważniejsze osiągnięcie?
Myślę, że najważniejsze momenty są jeszcze przede mną. Ale cieszę się z każdego dobrego skoku i wysokiego miejsca zajętego w konkursie Pucharu Świata. Jestem bardzo zadowolony ze swojego występu w Trondheim i chciałbym, żeby takie zawody zdarzały mi się częściej.
Także w Vikersund zaprezentowałeś się z dobrej strony. Czy takie skoki dodają Ci pewności siebie?
Na pewno tak, zawsze dobre skoki dodają zawodnikom pewności siebie, ale z drugiej strony nie sądzę, żeby na podstawie jednego dobrego skoku można było zbudować pełną wiarę we własne możliwości. To jest długa droga, która wymaga pracy i cierpliwości.
A jak Ci się ogólnie skacze na tak dużych obiektach?
Mamuty podobają mi się bardzo, o to przecież chodzi w skokach, żeby lecieć jak najdalej. A tylko mamuty dają taką możliwość.
Adam był tym zawodnikiem, który zawsze „spajał” Polską kadrę. Czy teraz Kamil przejął tę rolę?
Ciężko powiedzieć, Kamil bardzo nie chce być postrzegany jako lider, zwłaszcza że w kadrze mamy wielu zawodników. Z drugiej strony ciężko powiedzieć, że liderem nie jest, patrząc na wyniki.
A Piotrek Żyła?
Piotrek zrobił bardo duże postępy w tym sezonie, ale staramy się raczej traktować wszystkich na równi, jako kolegów, a nie na zasadzie „ty jesteś liderem, a ty nie”. Wszyscy trzymamy się razem, wszyscy jesteśmy fajni i nie oceniamy się pod kątem tego, kto „przejął pałeczkę” po Adamie.
Podczas transmisji telewizyjnej jeden z ekspertów TVP stwierdził, że po sukcesach Kamila Stocha cała uwaga trenera Kruczka skupia się właśnie na tym zawodniku. Czy Ty też masz takie odczucia?
Nie chciałbym się mieszać w takie dyskusje, dlatego pozostawię to stwierdzenie bez komentarza. My trenujemy głównie z Robertem, więc nie wiem, jak wygląda sytuacja innych zawodników, ale nie wydaje mi się, aby tak było. Także kiedy jesteśmy wszyscy razem na zawodach, nie czuję się w żaden sposób zaniedbany (śmiech).
Czy Twoim zdaniem polscy juniorzy poradzą sobie w zawodach Pucharu Świata?
Jak najbardziej, ale to zależy indywidualnie od każdego zawodnika. Na przykład Bardal bardzo długi czas w ogóle sobie nie radził, skakał w Pucharach Kontynentalnych, a w Pucharze Świata nie mógł zdobyć nawet jednego punktu, a teraz wygrywa. To zależy od wielu czynników, ale wierzę w naszą kadrę młodzieżową, że im się uda przebić i będą zajmować wysokie miejsca.
A co się dzieje z klubem z Zakopanego? Coraz mniej Was tam, a coraz więcej zawodników pochodzi z klubu w Wiśle.
No tak to jakoś wyszło, ale nie damy się (śmiech).
W Twojej rodzinie skoki są tradycją, Ty i Grzesiek trenujecie od dzieciństwa. Twój starszy brat Robert też trenował, ale w końcu zrezygnował z kariery skoczka.
Roberta chyba skoki po prostu nie kręciły. Początkowo chodził do sportowej szkoły, ale potem musiał wybrać albo skoki, albo coś innego, normalnego, no i zrezygnował ze skoków. A my z Grześkiem zostaliśmy.
A nie masz wrażenia, że pewna część „normalnego” życia umyka Ci przez skoki?
Skoki, tak jak zresztą inne dyscypliny sportu, to głównie wyjazdy i przebywanie poza domem. Mało jest czasu na rodzinę czy przyjaciół. Myślę więc, że jedyne, czego może brakować, to właśnie tego. Mnie akurat to nie przeszkadza, bo zdążyłem już przywyknąć. Po zawodach czy turniejach zawsze wracamy do domu i trochę czasu zawsze się znajdzie. Poza tym na wyjazdach również mamy taką przyjemną i rodzinną atmosferę (śmiech).
No właśnie, jak wyglądają Twoje stosunki z Grześkiem w domu? Rywalizujecie?
Nie, w domu to raczej w ogóle staramy się nie rozmawiać o skokach.
A jak już schodzicie na tematy skokowe, to kończy się to kłótnią?
Nie, staramy się nie kłócić, a nawet jak już zaczniemy, to dość szybko taką dyskusję kończymy.
A na skoczni, na przykład podczas zawodów, jakoś sobie pomagacie, doradzacie?
Tak, ale to też nie tak, że tylko ja z bratem, ale wszyscy ogólnie mówimy sobie co trzeba poprawić albo zmienić, żeby skakać lepiej.
Jakie są Twoje plany na okres po zakończeniu sezonu?
Po zakończeniu sezonu jadę na studia. Mam zamiar nadrobić zaległości, bo trochę się tego nazbierało. Wiadomo, że w trakcie sezonu ciężko było wybrać się do Katowic, ale myślę, że jakoś to wszystko ogarnę. Oczywiście będę starał się odpocząć od skoków i ogólnie na chwilę o tym zapomnieć, tak aby w następnym sezonie znowu czuć głód skakania.
No właśnie, jak godzisz obowiązki na studiach z przygotowaniami do zawodów i wyjazdami na konkursy w czasie sezonu?
Tak jak mówiłem, ciężko jest pogodzić studia ze skokami, ale jakoś daję radę. Na studiach przebywam głównie po sezonie i gdy mamy więcej wolnego czasu. Ale jak sezon się rozkręci, to niestety naukę trzeba odstawić na drugi plan. Bo jednak na skokach bardzo mi zależy i zawsze staram się do tego jak najlepiej przygotować.
Dziękuję za rozmowę i powodzenia na studiach.
Dziękuję bardzo.
Rozmawiała Katarzyna Iskierka, fot. Anna Walczyńska