Veli-Matti Lindstroem to co prawda zawodnik młody, ale regularnie pojawiający się w czołówce Pucharu Świata już od kilku sezonów. Jeszcze na początku swojej dorosłej kariery w cyklu 2000-01 pokazał się od bardzo dobrej strony i w przeciwieństwie do wielu innych skoczków fińskich tego pokolenia w następnych sezonach nie stracił formy, dalej prezentując się na wysokim poziomie. Miniony sezon był najlepszym w dotychczasowej karierze Lindstroema. Po raz pierwszy zmieścił się bowiem w pierwszej piętnastce Pucharu Świata. Poza tym, aż trzy razy stawał na podium.
15. Veli-Matti Lindstroem (Finlandia) – 476 punkty
Veli-Matti rozpoczął sezon we wspaniałym stylu. Pierwsza seria konkursu w Kuusamo była tylko dość dobra (122 metry i dwunaste miejsce), ale rewelacyjny skok w drugiej serii (135,5 metra) pozwolił mu awansować aż na trzecie miejsce. Dwa dni później w jedynej tego dnia rozegranej serii zajął znowu trzecie miejsce, co w Pucharze Świata dawało mu pozycję wicelidera! W Trondheim był ósmy, skacząc bardzo równo (125,5 i 122,5), co dało mu spadek w Pucharze tylko o jedno miejsce. Otwarcie cyklu należało więc do Lindstroema, potem jednak bywało już różnie.
Pierwszy słaby start nastąpił w Titisee – Veli nie zmieścił się w trzydziestce, choć można było mówić, o nierównych warunkach tego konkursu. W Engelbergu był jedenasty, głównie dzięki dobremu drugiemu skokowi (po raz kolejny awansował sporo – tym razem o 8 miejsc). Na Turniej jechał jako zawodnik nr 5 Pucharu Świata. System KO ma wielu wrógów, czemu trudno się dziwić. Po Obersdorfie Lindstroem niewątpliwie dołączył do nich. Zajął w pierwszej serii 28 miejsce, ale przegrał parę z Solemem (choć skoczył od niego dalej) i jako 6. wśród szczęśliwych przegranych, sklasyfikowany został na miejscu trzydziestem pierwszym. Szkoda, bo następne trzy konkursy były dla niego bardzo udane. Zaczęło się od dziesiątego miejsca w Nowy Rok w Ga-Pa. Co ciekawe i w pierwszej i w drugiej serii Veli skoczył 115,5 i w obu seriach były to dziesiąte rezultaty. Następny konkurs w Innsbrucku to zdecydowanie najlepszy występ Lindstroema w sezonie i wyrównanie jego osiągnięcia z roku 2001. O ile w pierwszej serii skok 126,5 dał mu miejsce tylko jedenaste. To w drugim skoczył dwa i pół metra krócej i... awansował na miejsce drugie, ponieważ pozostali skoczkowie skakali w tej serii słabiutko. W Bischofshofen Vellu był siódmy, choć po pierwszej serii zajmował miejsce piąte. Cały Turniej zakończył na pozycji osiemnastej – szkoda, bo z pewnością mogło być znacznie lepiej. W Pucharze Świata 20letni Fin ciągle plasował się wysoko – na miejscu szóstym.
Dwa konkursy i dwie serie w Libercu to upadek i wzlot Lindstroema. W pierwszym z nich zdobył symboliczny punkt, za słaby skok na 102,5 metra. W drugim za to poszybował, bagatela, trzydzieści metrów dalej i zajął miejsce piąte. Przed polską publicznością Veli-Matti nie pokazał się niestety od najlepszej strony. Zwłaszcza w pierwszym zakopiańskim konkursie, zajął tam czterdziestą piątą pozycję, a cały występ był rażąco słaby. Dzień później również niczym nie zachwycił. Bo czy dwudzieste szóste miejsce mogło kogoś zachwycić? Przełożyło się to na miejsce w Pucharze Świata spadł w nim na pozycję dziewiątą.
W Japonii Lindstroem znalazł się na fali opadającej. O ile w Hakubie uplasował się na bardzo dobrym, ósmym miejscu, w Sapporo w pierwszym konkursie było gorzej, choć po pierwszej serii zajmował siódme miejsce. W drugiej miał jeden z gorszych rezultatów (jedynie 108,5 metra) i spadł na miejsce szesnaste. Jednak na zakończenie japońskiego cyklu konkursów Veli zaprezentował się znowu fatalnie (jak na swoje możliwości) osiągając tylko czterdziestą czwartą lokatę. Pociągnęło to za sobą dalszy spadek w Pucharze – na miejsce dziesiąte.
Veli zawsze miał opinię niezłego "lotnika", którą częściowo potwierdził w Oberstdorfie. Czternaste miejsce wstydu mu nie przyniosło – w drugim skoku przekroczył nawet 200 metrów. Ale w "normalnym" konkursie w Willingen kolejny raz zawiódł swoich miłośników. W Pucharze Świata spadł o kolejne kilka miejsc – tym razem na dwunaste. Nie wystąpił też w fińskiej drużynie w Willingen – zastąpił go Jussi Hautamaeki.
Jakkolwiek ta część sezonu była dla niego bardzo nieudana, to w Mistrzostwach Świata w Lotach w Planicy pokazał się już z bardzo dobrej strony. Co prawda, nie powtórzył świetnego, czwartego miejsca, które zajął 2 lata wcześniej w Harrachovie, ale ósma lokata była niewątpliwie dobrym rezultatem. Oprócz pierwszego skoku wszystkie, które oddał były powyżej 200 metrów (w tym najdłuższy – 219). W drużynie również skakał bardzo dobrze (choć najsłabiej z Finów), co pozwoliło mu wyjechać z Mistrzostw ze srebrnym medalem drużynowym.
W Pucharze do końca sezonu prezentował się raczej słabo. W Salt Lake City podobnie jak w Willingen, czy w Zakopanem beznadziejnie – nie doskoczył nawet do 100 metrów i kolejny raz nie zmieścił się w czwartej dziesiątce. W Lahti było niewiele lepiej – tylko dwudzieste szóste miejsce. W Kuopio znowu nie zdobył bodaj jednego punktu. W Norwegii nieco doszedł do formy – osiemnaste i jedenaste miejsce ujmy mu nie przyniosło i udało mu się zachować miejsce w pierwszej piętnastce Pucharu Świata – nie dał się wyprzedzić Tamiemu Kiuru.
Veli-Matti Lindstroem kolejnym sezonem potwierdził, iż nie jest li tylko rewelacją jednego sezonu. Przed nim trudne zadanie, ponieważ przestał być już postrzegany jako młoda nadzieja skoków, a zaczyna być już w pełni ukształtowanym skoczkiem. Ma 21 lat. W tym roku zadebiutował w pierwszej piętnastce. Czy jest w stanie w przyszłych sezonach piąć się w górę czołówki? Czy podzieli los Jussiego Hautamaeki, dla którego piętnaste miejsce w Pucharze było szczytem możliwości. Chyba jednak pierwsza wersja jest bardziej prawdopodobna. Może w przyszłym sezonie pokusi się o indywidualny medal Mistrzostw – jest to możliwe. Zobaczymy.