Matti Hautamaeki już do kilku lat należy do ścisłej czołówki wielkiego skakania dlatego też siódme miejsce tego skoczka w Pucharze Świata nikogo nie dziwi. Dawno już przestał być tym drugim z braci, bijąc sportowo, starszego Jussiego na głowę. Choć tym razem brązowy medalista z Salt Lake City i srebrny z Predazzo nie powiększył swej indywidualnej medalowej kolekcji, ciągle znajduje się w bardzo dobrej formie i nic na razie nie wskazuje na to, by miało to ulec zmianie.
7. Matti Hautamaeki (Finlandia) – 673 punkty
Sezon rozpoczął w najlepszym z możliwych stylu. 28 listopada 2003 w Kuusamo nie było mocnych na Mattiego. Skokami na 139 i 133,5 metra odniósł bezsporne zwycięstwo wyprzedzając naszego Adama o prawie 15 punktów. W drugim konkursie dwa dni później nie było już tak pięknie – w beznadziejnych warunkach krótkotrwały lider Pucharu był piętnasty. Można było to jednak usprawiedliwić, w przeciwieństwie do trzydziestego drugiego miejsca w Trondheim – takie wpadki zawodnikowi tej klasy nie powinny się przytrafiać. Po tym etapie młodszy Hautamaeki zajmował siódme miejsce w Pucharze – na którym zresztą miał w ostatecznym rozrachunku się uplasować.
Aż do Turnieju Matti skakał na niezłym poziomie, ale bez rewelacji. W Titisee uplasował się na trzynastym, a w Engelbergu na dwunastym miejscu. W Pucharze spadł chwilowo na pozycję ósmą.
Samego Turnieju Czterech Skoczni nie będzie jednak Matti za dobrze wspominał. Zawdzięcza to swojemu beznadziejnemu występowi w Oberstdorfie. Skoczył tam 111,5 metra i nawet fakt, iż jego przeciwnik Schwarzenberger też nie wypadł za dobrze mu nie pomógł. W Ga-Pa było niewiele lepiej, ale jednak. Po pierwszej serii był osiemnasty wyrzucając za burtę Hiroki Yamadę. Słaby skok w drugiej serii jednak spowodował spadek o osiem pozycji. Dalsza poprawa miała miejsce w Innsbrucku. W pierwszej serii oddał przeciętny skok (118 metrów), który choć pozwolił mu pokonać Schwarzenbergera, dał mu tylko dwudzieste piąte miejsce po pierwszej serii. Jednak świetny skok (122 metry i trzecia odległość serii) w finałowej odsłonie awansował go na pozycję osiemnastą. Na zakończenie turnieju w Bischofshofen Matti wypadł najlepiej – ósma lokata, choć i tak można było mówić o niedosycie. Po pierwszym skoku (134,5 metra) był na świetnym, drugim miejscu, jednak nie wytrzymał presji. Cały Turniej ukończył na dwudziestym trzecim miejscu, a w Pucharze spadł na pozycję trzynastą.
W pierwszym konkursie w Libercu znowu nic nie ułożyło się po myśli Hautamaekiego juniora. Po raz trzeci w tym sezonie i na szczęście ostatni nie zmieścił się w trzydziestce. Dzień później udało mu się zmieścić w pierwszej dziesiątce konkursu, co potem na szczęście miało być niemal regułą.
Przed wielotysięczną publicznością w Zakopanem Matti zaprezentował się podobnie jak w Bischofshofen. Po pierwszej odsłonie zajmował miejsce tuż za podium, ale nie utrzymał go, spadając na siódmą lokatę. Za to dzień później miała miejsce sytuacja odwrotna – Fin zanotował awans z dziewiętnastej na jedenastą pozycję. Znać było, że Hautamaeki wychodzi z kryzysu. W Pucharze awansował na jedenaste miejsce.
Hakuba dla wielu znakomitych skoczków okazała się bezlitosna – wystarczy wspomnieć Małysza, Hoellwartha czy Spaetha. Jednak Matti będzie ją wspominał z jak najlepszej strony. Podobnie jak w pierwszym konkursie w Kuusamo skacząc zdecydowanie najlepiej (122 i 128,5 metra) odniósł tu przekonywujące zwycięstwo. W Sapporo po pierwszej serii był trzeci, jednak ostatecznie uplasował się na piątym miejscu. W drugim zajął siódmą pozycję, będąc po pierwszej serii tylko dwunasty. Te udane starty przywróciły mu status skoczka numer 7 na świecie.
Matti zawsze uważany był za specjalistę od lotów. Wszak jest rekordzistą długości skoku. Tak więc w Oberstdorfie uważany był za jednego z faworytów. W pierwszej serii skoczył jednak raptem 192,5 metra i był dwunasty. Najdłuższa odległość drugiej (216,5 metra) pozwoliła mu awansować na miejsce piąte. Wysoką formę potwierdził w Willingen – dwa dobre, równe skoki dały mu szóste miejsce w konkursie indywidualnym, a i skokami 135 i 140 metrów walnie przyczynił się do drugiego miejsca Finów w drużynie. W Pucharze awansował na wysoką, piątą pozycję.
Na Mistrzostwach Świata w Lotach skakał nieźle, choć nie na tyle, by zdobyć medal indywidualnie – uplasował się na siódmym miejscu. Udało mu się natomiast zdobyć srebrny medal w drużynie, będąc jej bardzo pewnym punktem, tak że nie wyjeżdżał z Planicy z pustymi rękoma.
W Salt Lake City z trudem awansował do drugiej serii – z dwudziestej ósmej pozycji. Całkiem niezły, w przeciwieństwie do wielu innych skoczków miał drugi skok i ostatecznie za Oceanem zajął lokatę szesnastą. W Pucharze spadł na miejsce szóste, którego i tak, jak wiemy, nie utrzymał.
Turniej Skandynawski rozpoczął się konkursem drużynowym w Lahti, gdzie Finowie zajęli tradycyjnie drugie miejsce. Indywidualnie Hautamaeki zmieścił się w pierwszej dziesiątce, choć pierwszy skok miał słabszy. Słabo wypadł w Kuopio – ledwo zmieścił się w dwudziestce (był dziewiętnasty), spowodowało to jego spadek w Pucharze o jedną pozycję w dół, czyli na miejsce siódme którego już nie opuścił. Ostatnie dwa konkursy w Norwegii to bardzo dobry start w Lillehammer, gdzie był szósty i znowu nadrabiał w drugiej serii (paradoksalnie, w pierwszej, po której był dwunasty skoczył półtora metra dalej) i niezły występ w Holmenkollen (trzynaste miejsce), który zakończył kolejny udany sezon Fina.
Można by rzec – Matti wykonał normę, do której nas przyzwyczaił. Dobre starty przez cały niemal sezon, po drodze dwa wygrane konkursy, wysoka pozycje w Pucharze, wyższa o jedno miejsce niż przed rokiem. Prawdopodobnie tę normę na światowym poziomie Fin będzie utrzymywał jeszcze przez kilka dobrych lat i cieszył swymi występami miłośników skoków narciarskich na całym świecie.