Wywiad przeprowadziła Martyna Szydłowska
Mistrzyni świata z 2013 roku i triumfatorka pierwszej edycji Pucharu Świata kobiet w ostatnich latach zmagała się z kontuzjami kolana. Mimo tego Sarah Hendrickson nie poddaje się i walczy o powrót na szczyt.
Do tej pory Sarah Hendrickson triumfowała w zawodach Pucharu Świata trzynaście razy - ostatnie zwycięstwo Amerykanki miało miejsce 17 marca 2013 roku. Kilka miesięcy później, pod koniec sierpnia, w Oberstdorfie nie zdołała ustać swojego dalekiego skoku, co zakończyło się zerwaniem więzadła krzyżowego i rozpoczęło nieszczęśliwą serię kontuzji.
Mimo niedoleczonego urazu Hendrickson zdecydowała się wystartować w historycznych igrzyskach olimpijskich w Soczi. Miniony sezon, pierwszy po ponad rocznej przerwie spowodowanej już kolejną kontuzją kolana, zakończyła na czternastym miejscu, a w mistrzostwach świata w Lahti zajęła odległą 23. lokatę. Sympatyczna Amerykanka zgodziła się na krótką rozmowę po finałowych zawodach w Oslo.
Martyna Szydłowska (Skokinarciarskie.pl): Sarah, właśnie oficjalnie zakończyłaś sezon, który był Twoim powrotem na skocznię po kontuzji. Jak go oceniasz?
Sarah Hendrickson: Nie jestem usatysfakcjonowana wynikami. Przez cały czas odczuwałam ból, co dodatkowo wywoływało moją frustrację. Tak naprawdę nie wiem, co teraz robić, jakie podjąć kroki, aby móc naprawdę powrócić do dyspozycji, jaką kiedyś prezentowałam. Nie mam pojęcia, co zrobić, bo nie jestem w stanie przez kolejny sezon startować z takim bólem. Dlatego znalezienie właściwego rozwiązania jest moim celem na wiosnę.
Czy Twoi lekarze, fizjoterapeuci sugerowali już jakieś rozwiązania?
Nie podjęliśmy jeszcze żadnych decyzji, więc nie wiem, jak postąpimy.
Mistrzostwa świata w Lahti nie były dla Ciebie udane. Czy mimo niezadowalającego wyniku dostrzegasz jakieś pozytywy w tej imprezie i zakończonym sezonie?
Nie, tak naprawdę w tym roku nie mogę powiedzieć, że cokolwiek było sukcesem czy jakimś osiągnięciem. Po prostu staram się wykorzystać ten sezon jako swój comeback. Mam nadzieję, że latem uda nam się wprowadzić pewne zmiany i przepracować okres przygotowawczy normalnie, ale najpierw stan mojego kolana musi się poprawić.
Które ze swoich trofeów, z perspektywy czasu, uważasz za najcenniejsze? Zdobyłaś pierwszą w historii Kryształową Kulę w skokach kobiet, wygrałaś mistrzostwo świata...
Zdobycie mistrzostwa świata w 2013 roku było czymś naprawdę niesamowitym. Utrzymywałam wtedy niezwykle wysoki poziom skoków i chciałabym do tego powrócić. Te wszystkie kontuzje były czymś strasznym. Ostatnie trzy lata byłam całkowicie sfrustrowana stanem swojego kolana, więc szczerze powiem, że nie mam pojęcia, co teraz zrobić.
W przyszłym roku czeka nas sezon olimpijski. Przed czterema laty robiłaś wszystko, aby wystąpić w Soczi, mimo tego, że zmagałaś się wówczas z kontuzją. Teraz, jak mówisz, wciąż odczuwasz skutki urazu, ale na pewno Twoje aspiracje przed tą imprezą są wysokie.
Cóż... Mam nadzieję, że tym razem może będę miała trochę szczęścia i nie będą musiała już zmagać się z żadną kontuzją przed igrzyskami - tak, by móc po prostu skupić się na treningu. Nie możesz rywalizować na najwyższym poziomie, walczyć o lokaty na podium, kiedy ciągle wracasz do rywalizacji po kontuzji.
Przed laty Amerykanki były silnym zespołem, teraz wygląda to nieco gorzej...
Tak. Nadszedł moment, kiedy zmagamy się ze zmianą pokoleń. Kilka zawodniczek zakończyło karierę, kolejne przyszły do kadry i powinny niebawem osiągać jeszcze lepsze wyniki. Ale jest też sporo młodych dziewczyn, które intensywnie trenują po to, aby w ciągu najbliższych kilku lat dołączyć do pierwszej reprezentacji.
Kiedy odnosiłaś największe sukcesy, byłaś dużą nadzieją na popularyzację skoków w Stanach. Czy czułaś się wtedy w jakimś stopniu popularna?
Nigdy nie byłam popularna w USA, ale to w porządku. W sumie nawet to lubię. Dla mnie najważniejsze jest odnosić sukcesy dla siebie samej.
« powrót do listy wywiadów