Kevin Bickner, w ostatnich latach najlepszy amerykański skoczek, w tym sezonie odpocznie od rywalizacji. Zawodnik robi sobie przerwę z myślą o sezonie olimpijskim.
Bickner najlepsze rezultaty w karierze notował w sezonach 2016/2017 i nieco gorszym 2017/2018 - to właśnie wtedy regularnie przechodził przez kwalifikacje, a od czasu do czasu punktował w zawodach Pucharu Świata. Szczególnie dobrze szło mu w lotach - w marcu 2017 w Vikersund ustanowił swój rekord życiowy, będący jednocześnie rekordem Stanów Zjednoczonych (244,5 metra); tego samego dnia zajął piętnaste miejsce w konkursie PŚ (najwyżej w karierze).
Kolejne dwa sezony były już dużo słabsze - łącznie zgromadził w nich tylko 32 punkty, a większość startów kończyła się niepowodzeniem. W tym roku do Wisły Bickner już nie przyjechał:
- Ten rok jest dla wszystkich trudny, również dla mnie. Po miesiącach trudnych podróży i niekonsekwentnego treningu zdecydowałem, że najlepiej będzie zrobić krok do tyłu i wycofać się z rywalizacji w tym sezonie - tłumaczy Bickner w mediach społecznościowych. - Nie sądzę, że jestem w stanie trenować na tym samym poziomie, co w minionych latach. Tym samym nie uważam, że prezentuję poziom wystarczający do startów w Pucharze Świata - dodał.
Bickner nie rezygnuje jednak z uprawiania skoków narciarskich i już myśli o przyszłości:
- Będzie mi brakowało startów, ale nie mogę doczekać się powrotu w przyszłym sezonie. Chciałbym podziękować wszystkim moim trenerom, sztabowi i federacji za wsparcie. Jeśli chcecie bardziej szczegółowo pogadać o moich planach na kolejną zimę, nie wahajcie się skontaktować ze mną - zakończył, nawiązując do olimpijskiego sezonu 2021/2022.
Bickner już raz startował na igrzyskach olimpijskich - w Pjongczangu indywidualnie zajął osiemnaste i dwudzieste miejsce, a wraz z drużyną był dziewiąty.